czwartek, 3 maja 2012

190. Czechy, Robur LO 2500



Pamiętajcie, jak planujecie gdzieś pojechać to ZAWSZE, ale to ZAWSZE bierzcie mapę ze sobą!

Byłem pewien, że majówkowy czwartek będzie rewelacyjnym dniem - nieźle zapowiadająca się pogoda, świetne towarzystwo, ciekawe plany na ten dzień. Było w miarę ok, po za samą wycieczką. Wczoraj przyjechali znajomi więc było ciekawie, poszliśmy na basen, potem w góry. Dzisiaj zamierzaliśmy pojechać do Skalnego Miasteczka do Czech. Rodzice chcieli się poczuć młodo (dosłownie), więc bez planowania pojechaliśmy, w końcu kiedyś tam już byliśmy (może z 4 lata temu). Jak się okazało wyruszyliśmy w zupełnie innym kierunku (po co sprawdzać na mapie gdzie to jest!). I tak zamiast tych 130 km zrobiliśmy łącznie 400 (z czego ok. 250 w Czechach). No dobra. Jest ok. 17. Dojechaliśmy. No niestety los pokrzyżował nam plany. Zaczęło lać jak z cebra, a chwilę później pojawił się grad. Załamka. Pokonaliśmy tyle km. po to by zatrzymać się chwilę na parkingu i następnie wracać. W tym dniu ciekawą rzeczą (zaraz po mini zakupach w strefie bezcłowej oraz pysznych knedliczkach) było to, że po raz pierwszy w życiu byłem bardzo blisko piorunu (chyba w odległości 20 metrów), na szczęście siedziałem w czeskim sklepie (ekspedientka tak zaczęła po Czesku wrzeszczeć i przeklinać, że miałem niezły ubaw). Drugie uderzenie było już gdzieś tak w odległości 200 m. Takiej "atrakcji" to bym się w życiu nie spodziewał. W powietrzu można było poczuć ten intensywny zapach jonu. 

Teraz przejdźmy do samej pocztówki. Przedstawia ona specyficzny typ autobusu, z serii Robur LO 2500 produkowanej przez VEB ROBUR-Werke Zittau w NRD w latach 1962-1991. W celach turystycznych dla zamku w Karlstejn zostały wyprodukowane 3 specjalne sztuki tego pojazdu. Dzięki temu zyskały nawet przydomek "Karlstejnbus". Te gazowe busy woziły odwiedzających z parkingu pod sam zamek. Powyższy egzemplarz to najprawdopodobniej jedyny z zachowanych okazów, który obecnie należy do piłkarza z Netřebic.

Kartka przebyła 144 km w ciągu 5 dni.

1 komentarz:

Petitek79 pisze...

Też kiedyś doświadczyłem uderzenia pioruna w odległości kilku metrów ode mnie. Wychodziłem z lodziarni, a piorun poszedł po metalowych stolikach stojących obok (kiedyś takie były- metalowy stolik połączony z czterema krzesełkami). Huk nie z tej ziemi, wszędzie iskrzyło! Wrażenie nieziemskie!